Podróże bez wątpienia pozwalają napawać się pięknem i nie myśleć o monotonnej codzienności...są przede wszystkim wolnością, ale także ciężką nauką. Zdobywając doświadczenie - zdobywamy wiedzę; zdobywając wiedzę - stajemy się silniejsi...bardziej spragnieni dalszych podróży...dalszych doświadczeń...i dalszych nauk...
Zmęczenie, którego tak często się doznaje, częsty brak logicznego miejsca do spania, nierzadko również brak posiłków i liczne załamania...to wszystko uzależnia.
Pokonujesz to, trwasz w tym, bo wiesz że tego właśnie pragniesz...czym są problemy napotykane podczas bycia w drodze w porównaniu do problemów dnia codziennego? Dla mnie są, mimo wszystko, wyłącznie błahostką.
____________________________________________________________
____________________________________________________________
Poranek. Obudził nas starszy Albańczyk, który dzień wcześniej udostępnił nam leżaki do spania. Musieliśmy szybko się zwinąć, gdyż ruch na plaży rozpoczynał się wyjątkowo wcześnie. Ostatni raz wykąpaliśmy się w wyjątkowej wodzie Adriatyku na plaży w Durres, zjedliśmy resztki chleba z pasztetem wegańskim, nakarmiliśmy bezdomne psy i ruszyliśmy na wylotówkę w stronę Szkodry. Wydawało nam się, że znaleźliśmy dobre miejsce, ale...nie dało się tam stać. Dosłownie. Przy każdym wyciągnięciu kciuka, sypały się różne oferty : "Tirana!" "no Tirana, Shkoder...no money..." "Tirana is okey! 20 euro!". Upierdliwi taksówkarze...kierowcy busów...ludzie na ulicy... Wszyscy zagadywali i wszyscy chcieli kasy. Oferty były przeróżne, niektórzy usilnie chcieli zrobić z nas głupich turystów i dawali nam jakieś absurdalne ceny. Przegrana. Poszliśmy dalej; przechodząc przez most. Obraz mostu mam do dzisiaj przed oczami. Mała dziewczynka w wieku może sześciu lat siedziała sama na murku z wyciągniętymi rączkami. Te dzieci nie żebrają dla siebie. Żebrają dla rodziców lub osób, którzy je wynajmują. Rodzice lub osoby wynajmujące siedzą gdzieś dalej, bacznie obserwując. Dziewczynka musiała być wyjątkowo nieśmiała (czyt. jeszcze nie "wytresowana"), bo nie nagadywała, nie ciągnęła za ubranie, nie krzyczała z daleka "money, money", tylko siedziała...i miała najsmutniejszy wyraz twarzy, jaki kiedykolwiek widziałam. Takich chwil nie lubię...
Jedna z bezdomnych suczek na plaży w Durres - jak widać, karmiąca...
Nie wiem, ile kilometrów mieliśmy do granicy, ale gdy ją przeszliśmy, po prostu padłam... Wcześniej jednak zaatakowały nas dzieciaki, żebrzące początkowo o pieniądze, później o wodę, którą znowu straciliśmy. Ale to wróci...zawsze wraca. Co ciekawe i bardzo paradoksalne...z granicy złapaliśmy albańskiego taksówkarza, który stwierdził że nasz brak pieniędzy nie jest problemem. Albania chyba zawsze będzie dla mnie zagadką... Wysiedliśmy w Ulcinj - nadmorskiej miejscowości położonej blisko granicy. Stwierdziliśmy, że spędzimy noc na plaży...pokierował nas na nią jakiś chłopak, mówiąc że mamy 10 kilometrów do przejścia. W porządku...upał trochę ustał, więc nie było tragedii. Poza tym że po drodze zabłądziliśmy i nadrobiliśmy tych kilometrów jeszcze z 5.....było super. Naprawdę. Zmęczenie tak uderzyło nam do głowy, że gadaliśmy jakieś głupie rzeczy, a później się z tego śmieliśmy.....jeszcze później wkurzaliśmy się na siebie nawzajem.... szukaliśmy u siebie wsparcia... rzucaliśmy plecakami, rządając od drugiej osoby przerwy i dodając "dalej nie idę" - to taki bunt! a później znowu się śmieliśmy z naszych napadów złości....... (podróżowanie we dwójkę jest cholernie trudne w takich chwilach!). Jeszcze nigdy w moich podróżach nie miałam tylu emocji na raz... Moja ulga po dotarciu na plażę była tak wielka, że......właściwie to nie była wielka. Byłam tak zmęczona, że nie umiałam się nawet cieszyć, mimo że plaża była naprawdę cudowna (POLECAM PLAŻE W ULCINJ - ALE TYLKO WTEDY, GDY NIE ZROBIŁO SIĘ W JEDEN DZIEŃ CZTERDZIESTU KILOMETRÓW Z PLECAKIEM W UPALE). Szybko ulokowaliśmy się na leżakach i poszliśmy spać...byłoby cudownie, gdybym nie została obudzona o drugiej w nocy przez...skrzypiący parasol...i podmuchy wiatru... Dawno nie byłam tak wściekła jak w tamtym momencie... Po najbardziej męczącym dniu nie udało mi się nawet wyspać (a umiem spać niemalże wszędzie!). Jednak dzień dobiegł końca...czekaliśmy na kolejne... Zdecydowanie korzystniejsze, choć klimatu Rumunii - najcudowniejszego na świecie, już nie poczuliśmy...
Plaża w Czarnogórze i "przeklęte parasole" xd
CDN :)
Lubię czytać o podróżach, ponieważ sama jestem ich miłośniczką! Uwielbiam zwiedzać i ciekawi mnie otaczający świat. Fajnie że mogę go zobaczyć nie wychodząc z domu ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://www.aleksandramakota.pl/
Dni pełne przygód! Jak sobie wyobraziłam tą dziewczynkę, to chciało mi się płakać... Podziwiam, wielu nie odważyło, by się na taką podróż, gdzie kolejne dni nie są poukładane w spójną całość i zaplanowane z każdym szczegółem.
OdpowiedzUsuńhttps://odbicie-lustra.blogspot.com/