środa, 30 września 2015

Autostop Polska - Litwa

"Podróżowanie jest brutalne. Zmusza Cię do ufania obcym i porzucenia wszelkiego, co znane i komfortowe. Jesteś cały czas wybity z równowagi. Nic nie należy do Ciebie, poza najważniejszym - powietrzem, snem, marzeniami, morzem i niebem...."
________________________________________________________
Nie jestem doświadczoną podróżniczką - mało w życiu widziałam i "od zawsze" brakowało mi pieniędzy, żeby wyjeżdżać. Przez długi czas zdawało mi się, że mogę tylko marzyć. Marzyć lub męczyć się i z trudem odkładać pieniądze, by po roku oszczędności pozwolić sobie na jakąś tygodniową podróż. Ze dwa lata temu nie przywiązywałam wagi do czegoś takiego, jak "autostop" i tanie podróżowanie. Byłam przekonana, że aby wyjeżdżać potrzebne są pieniądze - byłam przekonana, że pieniądze potrzebne są do wszystkiego - tak przecież twierdzą ludzie. Cicho jednak pragnęłam......pragnęłam nie posiadać tego, co zbędne - tego, co wyłącznie namacalne, tego co tylko pozornie przynosi nam szczęście - całych tych dóbr materialnych, po które tak usilnie pędzimy. Nie pamiętam kiedy, nie pamiętam dokładnie jak........pomyślałam "może by tak spróbować INACZEJ?".
I okazało się, że świat wcale nie jest odległy. Że tylko my takim go tworzymy.

Aby odwiedzić nasze polskie Mazury oraz Litwę - czyli przeżyć miły, tygodniowy mini trip spędziliśmy jeden dzień zbierając borówki...serio. Zarobiliśmy 120 zł i okazało się, że tyle wystarczy;)

Była to nasza druga taka podróż. Pierwszego dnia udało nam się dojechać z Kołobrzegu do Olsztyna, gdzie spędziliśmy noc nad jeziorem Ukiel. Zastanawialiśmy się, czy w przeciągu tygodnia zdążymy odwiedzić Wilno, jednocześnie spędzając wystarczająco dużo czasu nad jeziorami - żeby nie czuć żadnego niedosytu. Mazury jednak, szczerze mówiąc- nie do końca nas zachwyciły, a jeziora tam w większości są już bardzo ucywilizowane... Po dwóch dniach spędzonych tam łapaliśmy więc do Kowna na Litwie, gdzie przenocował nas "nasz kierowca", udostępniając swój kamper (podczas wyjazdów zmieniam nieco zdanie o ludziach...są mili...przynajmniej niektórzy:)). Następnego dnia dostaliśmy się do Wilna - ładne, zadbane miasto, mające w sobie coś, co wyróżnia je od innych miast... W drodze powrotnej po raz kolejny mieliśmy kontakt z policją - zatrzymaliśmy się w naszym "sprawdzonym" już miejscu w Olsztynie. Słysząc jak ktoś próbuje się dobić do naszego namiotu pierwszy raz odczułam strach podczas spania na dziko, dopiero po naszym pytaniu "kto to?" odpowiedzieli, że policja, rozwiewając nasze najgorsze obawy :D Po chwili rozmowy pozwolili jednak zostać do rana. A rano orzeźwiająca kąpiel w jeziorze..... Podczas podróży życie nabiera zupełnie innego wymiaru...

                                             Nocleg nad jeziorem w Olsztynie


                                                   Krótki przystanek w Mrągowie


Rezerwat łabędzia niemego

Ogromne jezioro w Kownie

Pięknie prezentująca się stolica Litwy:)

Widok na Wilno...

_______________________________________
"Wszak istnieje coś takiego, jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej..."









czwartek, 13 sierpnia 2015

Praga (dniem i...nocą)

W Pradze spędziliśmy w sumie dwie doby. Jedną w samym centrum - była to najbardziej wyczerpująca noc ze wszystkich, drugą na obrzeżach miasta, po pięciogodzinnej próbie złapania autostopu, przy stacji. Czechy więc kojarzyć sobie będę z trudnościami dużo większymi niż w Polsce, choć z drugiej strony udało nam się nawet złapać autobus wycieczkowy, a kierowca był bardzo pomocny...:)
Praga dniem i nocą to jakby dwie różne miejsca, żadna zorganizowana wycieczka nie byłaby w stanie pokazać stolicy Czech "od drugiej strony"... My mieliśmy okazję choć trochę ją poznać.






___________________________________________________________________

*


Siedzimy na jednej z ławek w pięknie prezentującym się Starym Mieście w Pradze. Nie mamy gdzie spać, więc z na wpół zamkniętymi oczami obserwuję ludzi. Na przeciwko nas siedzi starszy mężczyzna w obecności około czternastoletniej dziewczyny, co chwilę dając jej buziaki i przytulając. Widok na tyle mnie intryguje, że nie mam ochoty się ruszać, wpatruję się w nich. Słyszę co chwilę słowa rozmowy : "gdzie idziesz, siadaj tu!" - mówi do niego, gdy ten próbuje wstać, "pal!" - podaje mu połowę papierosa, "pal sama, ja nie chcę" - odpowiada jej "łaskawie". Dziewczyna wstaje i podchodzi do nas, próbując zdobyć pięć koron. Po chwili idzie kupić piwo, ale wraca bez niego, "nie sprzedali mi, rusz się i idź kupić". 

Po jakimś czasie na tej samej ławce siada poobijany mężczyzna. Zwraca się podniesionym głosem do siedzącego obok, wydającego dziwne odgłosy człowieka. Przez chwilę się kłócą, ale nie rozumiem za bardzo o czym mówią. Chory człowiek przelicza swoje pieniądze, dmuchając na nie. Człowiek z podbitym okiem woła swojego kolegę. Ukradkiem pokazuje mu kastet, trzymając palec na ustach. Tak się składa, że widzimy... Chyba pierwszy raz mam ochotę na wszelki wypadek potrzymać rękę na spuście od mojego gazu pieprzowego. Pyta nas, czy mamy papierosa, w tym samym momencie wstajemy, udajemy że nie rozumiemy, zaczyna więc mówić po angielsku. Chwilę później zabiera go policja. 

                                                                                                             *

Ktoś nas ostrzega "idźcie stąd, tu są niebezpieczni ludzie".
Ktoś zaczepia na dworcu i przez pół godziny opowiada nam o tym, że ma coś z głową, o lustrach, swoim odbiciu i innych takich... Chyba jest naćpany.
Na parapetach śpią ludzie...
Na ławkach śpią ludzie...
Na trawie śpią ludzie...
Ktoś się drze,
ktoś rzyga na środku ulicy, 
co chwilę ktoś gada sam do siebie.
Nocna Praga nieco przeraża;
chyba właśnie takie są prawdziwe "uroki" dużych miast... 

_____________________________________________________________________________________________________________________

wtorek, 4 sierpnia 2015

Górskie wyprawy: Tatry, Wielka Fatra, Karkonosze

"Nie ma odpowiedzi na uparcie przez wielu stawiane pytanie o sens wypraw w góry. Nigdy nie odczuwałem potrzeby takiej definicji. Szedłem w góry i pokonywałem je. To wszystko"... / Jerzy Kukuczka.
_____________________________________________________________________________
Zazwyczaj odczuwając zmęczenie, idę jak w transie. Nie zatrzymuję się, nie zastanawiam nad niczym, idę równym tempem, nieco mozolnie wlokę za sobą nogi, ale staram się już bardziej nie zwalniać...
W górach jest inaczej. Tempo co chwilę mi się zmienia, oddech z szybkiego przekształca się w powolny, napawam się czystym powietrzem i myślę...zupełnie inaczej, niż w czterech ścianach swojego pokoju. Widzę samą siebie w zupełnie innym świetle. Dostrzegam w sobie całkiem nową osobę. Z początku jest pewnego rodzaju lekkość; trzymam się swojego towarzysza, rozmawiamy. Później nastaje milczenie; milczenie z piękną otoczką, czas na poskładanie własnych myśli. A pod koniec szczęście - bo doszło się do celu, bo można napawać się otaczającym pięknem...

                                    Nosal, tatry


Autostop i góry to nieco trudne połączenie. Jadąc pierwszy raz po stronie Słowackiej usłyszeliśmy: "nie radzimy spać w lasach, ostatnio zabił kogoś niedźwiedź" (lub coś w tym rodzaju; rozmowa typu : my po polsku, oni po słowacku nie zawsze była zrozumiana). Tak czy siak noclegi w górach były dosyć trudne, nie ze względu na często wspominane przez ludzi niedźwiedzie, ale ze względu na plecak, który ważył 10 kg (25% mojej wagi, czyli swoją drogą nieco za dużo), a przechowalnie bagażu otwarte w określonych godzinach. Zawsze jednak udało nam się jakoś ten problem ominąć, a w góry na pewno wrócimy...i zapewne również autostopem. 


                                    Czarny Staw Gąsienicowy, tatry


                                        W drodze na Giewont 

                                Wejście na Giewont w wykonaniu Damiana :)


                                   Spokojna i jednocześnie dzika Wielka Fatra, Słowacja

                             Droga na Śnieżkę, Karkonosze 



poniedziałek, 18 maja 2015

W gonitwie...

Dalajlama zapytany kiedyś o to, co go najbardziej zadziwia, odparł : "Człowiek, ponieważ poświęca całe swoje zdrowie, by zarabiać pieniądze. Następnie poświęca całe swoje pieniądze, by odzyskać zdrowie. Oprócz tego jest tak zaniepokojony swoją przyszłością, że nie cieszy się z teraźniejszości. W rezultacie nie życie ani w teraźniejszości, ani w przyszłości. Żyje tak, jakby nigdy nie miał umrzeć, po czym umiera tak naprawdę nie żyjąc"... 

Cytat ten towarzyszy mi od dobrych paru lat. Jest podpowiedzią w chwilach zwątpienia, jakimś impulsem do mniej "realistycznego" spojrzenia na świat, pomocą w wylaniu własnych emocji - na papier lub słownie. Umieściłam ten cytat w swojej książce, umieściłam ten cytat w swoim życiu. Tyle razy, ile czuję, że mimowolnie wchodzę w jeden z utartych schematów - tyle razy sobie o nim przypominam. Problem człowieka polega na tym, że wciąż pragnie. Pędzi do przodu - byle szybciej, byle zdobyć jak najwięcej. O ile marzenia są pozytywnym impulsem w dążeniu do celu - o tyle nieustanne pragnienie to zapominanie o chwilach teraźniejszych, niekiedy wartych zapamiętania. Czasem łatwo jedno z drugim pomylić... Człowiek się gubi.

Jako dziecko wierzyłam w czary. Marzyłam i mimo braku realnego dążenia do spełniania marzeń - twierdziłam, że sama sobie to wszystko wyczaruję. Niektóre rzeczy wyczarowałam - naprawdę... Każdy człowiek powinien mieć w sobie cząstkę dziecka - nie dać się zgnębić schematom, które narzuca życie. Tkwimy w pewnego rodzaju błędnym kole... Rodzimy się, rośniemy, dorośli wmawiają nam, jak powinno wyglądać dobre życie, uświadamiają nam, czym jest praca, jak bardzo potrzebne są pieniądze, jak ważne jest wykształcenie... A potem my sami dorastamy - najczęściej wchodzimy w schemat i przekazujemy naszym dzieciom to samo, co sami usłyszeliśmy... Wskutek tego wszyscy gonią...za dobrą szkołą, za pracą, za pieniędzmi... Zapominają...o szczęściu.


Spróbujmy położyć się na łące, pod gołym niebem i nie myśleć o niczym... Przynajmniej przez chwilę...

czwartek, 14 maja 2015

O odwadze, marzeniach, wiosennych nastrojach...wolności i czekaniu na miłość...

Maj ma w sobie coś takiego, że wprowadza mnie w stan refleksji. Zupełnie innych, niż te jesienno-zimowe, przepełnione chandrą i dziwacznym niepokojem. Całe wiosenne otoczenie daje mi do zrozumienia, że świat jest piękny...że życie także może być piękne, jeśli tylko posiadamy...odwagę. Odwaga jest chyba czymś, bez czego życie nie może być życiem udanym. Często marzymy o czymś, czego boimy się zrealizować. Zastanawiamy się, czy się uda, czy ma to sens, czy nie jest głupie...a co pomyślą inni, jak zareagują?... Każdy z nas niewątpliwie się boi - mimo świadomości, że przecież i tak kiedyś umrzemy, staramy się żyć bezpiecznie. Rasa ludzka raczej nie działa spontanicznie, tym bardziej instynktownie. Owszem - istnieją ludzie bardziej lub mniej zwariowani - ale analiza istnieje w naszych głowach zawsze... Co gorsze - analiza często jest błędna i usuwa nasze plany... Może i szkoda?... Głupio jest żałować, że czegoś się w życiu nie zrobiło... Czuję, że zbliżam się do etapu życia, o którym zawsze marzyłam... Czuję, że niedługo zatopię się w jakimś dziwnym wirze - podróży, poznawania swoich (nie tylko) słabości, patrzenia na świat przez inny pryzmat... Pozostaje mi czekać, bo jednak, jak każdy - od czegoś jestem obecnie uzależniona... Zbliżam się powoli do wakacji, o których myślę i które często mi się śnią...


Koń biegnie przed siebie. Czuję każdy jego ruch, słyszę jego oddech. Nie ograniczam, nie próbuję za wszelką cenę "stać wyżej", staram się współgrać. Czuję, że się poddaje, choć wcale tego na nim nie wymuszam. Wolność = posłuszeństwo. Bądźmy przywódcami - ale dobrymi.



Pies patrzy na mnie smutnymi oczami... Otacza nas zapach lasu, ognisko, masa innych psów - tych schroniskowych i tych, które posiadają już swoje domy. Zwierzę kładzie mi łeb na kolanach, nastaje dziwna atmosfera... Wiem, że będzie musiał wrócić do swojego boksu. Zawsze musi... Hiena - pies z tymczasowym imieniem (miejmy nadzieję), z boksu H7... Pies z najsmutniejszym spojrzeniem, jakie kiedykolwiek widziałam... Z początku mało w nim było nadziei... Niechętnie wychodził na spacery, przy obecności człowieka był apatyczny, uciekał... Ostatnio sam wpycha łeb w obrożę. Zyskał nadzieję... Niech Jego nadzieja nie będzie błędna... Hiena to pies jeden z wielu... Pies, który odwdzięczy się wiernością i miłością. Będzie najlepszym przyjacielem........ 
_________________________________________________________

NIE KUPUJ, ADOPTUJ! 



środa, 29 kwietnia 2015

Otwórzmy oczy...

Człowiek ma to do siebie, że wiecznie mu czegoś brakuje. Brakuje mu miłości, a jeśli miłości ma dużo - brakuje niezależności. Brakuje mu ludzi bliskich, a jeśli ludzi bliskich posiada - brakuje umiejętności docenienia. Brakuje mu spontaniczności, a jeśli spontanicznością się w życiu kieruje - brakuje stabilizacji. Brakuje mu pracy, a jeśli posiada pracę - brakuje mu czasu dla siebie... Zazdrościmy ludziom, którzy wiodą pozornie "idealne" życie, a oni zazdroszczą nam, bo nasze życie stwarza identyczny wręcz pozór. Nie doceniamy krótkich chwil szczęścia, bo wciąż chcemy więcej... Spróbujmy czasami nie pragnąć... Otoczyć się tym, co mamy na wyciągnięcie ręki i myśleć wyłącznie o pięknie, które jest blisko...
















środa, 8 kwietnia 2015

Schroniska dla zwierząt

 Są takie miejsca na ziemi, które doprowadzają nas do skrajnych emocji, które pozostawiają w naszych sercach pustkę z jednoczesną satysfakcją... Są takie miejsca przez które często płaczemy, od których usilnie uciekamy i do których jednocześnie lgniemy... Są takie miejsca, które nie pozostawiają wątpliwości - odbierają skrawki nadziei na lepszych Nas - LUDZI... Przechodząc między metalowymi kratami, przyglądam się IM - porzuconym, niechcianym, pozostawionym samym sobie... Niektórzy z Nich usilnie domagają się uwagi, krzyczą z rozpaczy, desperacko proszą o dom, inni siedzą w kącie i cierpią w milczeniu... Tym jest zdecydowanie trudniej, stłamszeni wycofują się z walki...walki o miłość... Przechodząc między kratami - patrzę w setki par oczu... Oczu przepełnionych niepokojem, strachem, nadzieją, radością na widok człowieka, czasami także złością - złością na świat... Przysłuchuję się głosom...innym od naszych, ale z równającą się masą emocji. Czuję pustkę, bo przecież nie mogę wziąć wszystkich, nie mogę każdemu z nich ofiarować chwili szczęścia... Czuję też satysfakcję, bo przynajmniej kilka z nich opuści na chwilę metalowe kraty...poczuje zainteresowanie, wolność, być może odzyska nawet trochę skradzionej nadziei?... Słyszałam wiele opinii... "Nie wejdę, bo myślę, że na sam widok się rozpłaczę", "Nie wejdę, bo nie mogę zabrać wszystkich", "Nie wezmę stąd, bo pewnie jest chory", "Nie wezmę stąd, bo pewnie ma złe przeżycia, bo będzie za ciężko"... Lecz właśnie "On" kocha najbardziej - zabiedzony, z kołtunami, siedzący w kącie i bezgłośnie płaczący... W zamian za miłość ofiaruje wszystko, co posiada... Ofiaruje całego siebie...



Zapewne każdy z nas posiada czas, który nie jest na nic przeznaczony... Dla nas oznacza to chwilę lenistwa, dla schroniskowych psów godzinę taką, jak każda inna... A co gdyby każdy człowiek posiadający empatię zdecydował się poświęcić ową chwilę na spacer?....... Dla nas to tylko chwila, dla nich szczęście, którego rzadko doznają...