wtorek, 26 lipca 2016

Bułgaria

"Jeśli chcesz podróżować daleko - podróżuj lekko. Zdejmij całą zawiść, zazdrość, brak przebaczenia, egoizm i strach"...
___________________________________________

   Doczekaliśmy się piątego dnia podróży, w którym opuszczać mieliśmy naszą ukochaną Rumunię i ruszać dalej. Ilie poświęcił swój czas, żeby zaprowadzić nas na samą wylotówkę w stronę Sofii, gdzie dojechaliśmy w połowie metrem, kawałek tramwajem i sporo drogi przeszliśmy pieszo. Upewnił się jeszcze, czy jest to dobra droga, czy możemy w tym miejscu łapać i pożegnał się z nami.

   Pogoda była okropna - właśnie taka, jakiej najbardziej nie lubię. Słońce sprawiało, że jedyne na co miałam ochotę, to znalezienie się w jakimkolwiek cieniu i możliwość pójścia spać, albo zatrzymanie kierowcy w samochodzie z klimą, najlepiej jadącego prosto do Sofii (dobra, wystarczyłby mi samochód bez klimy, z otwartym oknem i jadący chociaż kawałek; na miejsce z odrobiną cienia). Tak sobie staliśmy i umieraliśmy z gorąca w zasadzie niedługo...zatrzymał się bowiem kierowca w moim wymarzonym samochodzie...miał klimę i jechał do Sofii. Ilość szczęścia, spotykana przez nas podczas tej podróży była chyba niezliczona... W drodze doszliśmy do wniosku, że coś sobie wynajmiemy, żeby wyprać rzeczy i nie szukać nocą miejsca na namiot. Mieliśmy w planach przejechać Bułgarię dosyć szybko i zatrzymać się na trochę dłużej w Macedonii. Nasz kierowca użyczył nam laptopa, abyśmy mogli coś wybrać. Oczywiście zarezerwowaliśmy najtańszy pokój i jechaliśmy dalej, mając nadzieję, że nie będziemy się musieli dnia dzisiejszego już niczym martwić. Jednak po zajechaniu na miejsce właścicielka hostelu stwierdziła, że żadnej rezerwacji nie ma. Tak więc pierwsza myśl, jaka wpadła mi do głowy - "trudno, namiot też jest spoko, do tego trochę zaoszczędzimy". Jednak innego zdania był nasz kierowca : "wsiadać, jedziemy". Tak oto znaleźliśmy się w 4-gwiazdkowym hotelu w centrum Sofii...całkowicie za darmo..."nie martwcie się pieniędzmi, ja mam dużo" - stwierdził i mimo naszej odmowy, po prostu dał nam klucz do pokoju. Trochę nie wierzyłam...zaznawałam chyba zbyt dużo dobroci ludzkiej.

Filmik z drogi do Sofii

  Najtrudniejsze w moich podróżach jest to, że czasami po prostu nie wiem, jak mam dziękować. Ludzie poświęcają naprawdę wiele, żeby nam pomóc. Każdemu z osobna jestem ogromnie wdzięczna i zawsze staram się robić coś w zamian dla świata...bo skoro świat mnie gości, daje mi tyle możliwości - to cicho liczy na coś w zamian. Świat, zwierzęta, ludzie...zawsze się odwdzięczają...choć nie zawsze dosłownie i nie zawsze zauważalnie. Czasami trzeba spojrzeć nieco inaczej. Jeśli miałabym zrobić listę rzeczy, cech charakteru, sposobów postrzegania życia i świata, które zmieniły się we mnie przez podróże - na pierwszym miejscu postawiłabym spostrzeżenia na temat tej istoty, która jest na górze i która ukazuje się nam pod postacią ludzi, zwierząt, roślin... Przed podróżami skupiałam się tylko na tej pesymistycznej stronie świata - widziałam zło, bo wciąż pomagałam...widziałam okrucieństwo, które sprawiało, że muszę pomagać... Całe swoje życie spędziłam ze zwierzętami, które cierpiały przez nas - ludzi i którym inna grupa ludzi musiała pomagać. Jestem z siebie dumna, bo dałam drugą szansę niejednemu stworzeniu, ale jednocześnie zachorowała moja dusza...widziałam zło dosłownie wszędzie, człowiek był dla mnie najpodlejszą istotą i przestałam już odróżniać tych dobrych od złych - byli idiotami i tyle. A Boga nie było, bo jakby był, to przecież by coś zrobił... Teraz widzę to nieco inaczej. Czuję, że ktoś przy mnie jest i zawsze był - ktoś, kto daje mi siłę. Podróże zajęły się moją chorą duszą i pokazały mi świat z tej innej perspektywy, której wcześniej nie dostrzegałam. Bóg ujawnia się nam co chwilę, pod różną postacią. Czasem pomaga, a czasem oczekuje tej pomocy od nas. Bo tak naprawdę wcale nie jest wszechmogący...


   Wieczór spędziliśmy na zwiedzaniu Sofii. Stolica Bułgarii jest dosyć spokojna i cicha, nie każdemu przypadnie do gustu, ale mi się podobała dużo bardziej od wielu zatłoczonych i obleganych przez turystów dużych miast. Sofia jest także ciekawie położona - u stóp masywu Witosza, więc góry miały okazję korcić mnie wyjątkowo mocno, jednak przez doświadczenia stwierdziłam, że lepiej wrócić do nich w podróży, która jest nieco lepiej i dokładniej zaplanowana. 



    Dzień zleciał nam szybko i niepostrzeżenie. Nie mieliśmy okazji poznać Bułgarii, poczułam że tylko weszliśmy na jej obszar jedną nogą - być może kiedyś wrócimy i zagłębimy się w nią bardziej. Wspomnienia z niej, mimo że nie było ich wiele - na pewno będą dla mnie pozytywnymi wspomnieniami...

Bułgarskie krajobrazy 

CDN:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz