sobota, 18 listopada 2017

Ukraina cz. III czyli to co kocham najbardziej-góry!

"Uporczywe są pęta... Przeszkody są wielkie. Łańcuchy, które ograniczają moją wolność... Przywiązałem się do nich zbyt mocno. Nie są już dla mnie łańcuchami, stały się ozdobami. Zrobione są ze złota, są bardzo cenne. Lecz serce mnie boli, bo z jednej strony chcę wolności, a z drugiej nie mogę przerwać łańcuchów, które nie pozwalają mi być wolnym. Te łańcuchy, te przywiązania, te relacje, stały się moim życiem. Nie mogę wyobrazić sobie siebie bez mojej ukochanej, bez moich przyjaciół. Nie mogę wyobrazić sobie siebie samego, w głębokiej ciszy. Moje pieśni też stały się moimi kajdanami, więc serce mnie boli, kiedy próbuję je zerwać. Nie pragnę niczego prócz wolności"/Osho "Wolność"

I tak właśnie zatapiamy się w marzeniach, nie realizując ich, bo za bardzo lubimy marzyć, aby móc je stracić.
______________________________________________
Dojechałam do Tarnopolu w południe, ale już wtedy, nie przejmując się za bardzo noclegiem, poszłam zwiedzać miasto. I niewątpliwie był to mój błąd; z moim zorganizowaniem bywa różnie. Gdy doszłam na tzw. Staw Tarnopolski (jezioro w centrum miasta), spędziłam tam sporo czasu, napawając się cudowną samotnością i pięknym widokiem. Zatopiłam się w marzeniach i planach na najbliższy czas.

"Staw Tarnopolski"

I tak nastał wieczór, a ja zostałam bez noclegu. Zaczęłam więc krążyć nieco bezcelowo po mieście, aż trafiłam na dworzec autobusowy, gdzie usiadłam trochę zrezygnowana i, jako że przeszłam już bardzo dużo kilometrów, postanowiłam że zostanę tam do rana. I tak oto poznałam Ivana! Ivan jest Ukraińcem, który dużo czasu spędził w Polsce, pracując przy zbiorach owoców. Miał wielogodzinny postój w Tarnopolu, więc stwierdził, że się mną zaopiekuje! I rzeczywiście się opiekował (przechodząc przez ulicę, po kilka razy powtarzał mi, że mam uważać i się go trzymać!). Przegadaliśmy w zasadzie całą noc, zmrużyłam oko na niecałą godzinę, ale nie czułam jakoś szczególnie mojego zmęczenia. Gdy Ivan pojechał, udałam się na poszukiwania wi-fi i znalazłam nocleg. Jedynym problemem było to, że hostel znajdował się na obrzeżach i miałam do niego około 10 kilometrów. "No cóż-idziemy! Po nieprzespanej nocy, wielokilometrowy marsz jest tym, czego potrzebuję!". A gdy doszłam-padłam. Dosłownie, padłam na łóżko i przespałam kilka godzin, a potem stwierdziłam, że warto zrobić pranie, mimo że do następnego dnia i tak nie wyschnie. A po praniu...znowu poszłam spać! Nie czułam jednak, że zmarnowałam ten dzień. Dobrze było odpocząć. 

Droga do hostelu

"Zrozumieć Ukrainę"... Ten akurat psiak został przy mnie wyrzucony z samochodu. Podszedł, przytulił się i poszedł dalej. I nie było to raczej niczym nadzwyczajnym. Problem bezdomności na Ukrainie istnieje na ogromną skalę, psy trzymają się w małych stadach i Ukraińcy niestety zazwyczaj nie są pozytywnie do nich nastawieni, bo te nierzadko atakują. 

Ukraińskie "targi uliczne", gdzie sprzedawane są produkty z własnych, przydomowych gospodarstw, polecam coś kupić;) 

Na drugi dzień umówiona byłam z Łukaszem, z którym pojechać miałam do Truskawca, a następnie udać się w góry. Gdzieś tam wewnątrz mnie tkwił drobny niepokój, jako że ostatnia osoba, którą poznałam na grupie autostopowiczów, nie okazała się zbyt słowna, uczciwa i "w porządku". Jednak już po kilku chwilach okazało się, że z Łukaszem jest inaczej. Jako że na miejsce zajechaliśmy późno, pierwszy wieczór spędziliśmy oglądając film, a na drugi poszliśmy zwiedzać Truskawiec, zahaczając także o pobliski Drohobycz-miasto urodzenia Bruno Schulza (jak się okazało-krążyli tam ludzie, które przyjechali tam właśnie w celu "szukania śladów autora"). Jako że Łukasz spędził na Ukrainie już sporo czasu, zebrałam od niego kilka ciekawych informacji i udało mi się bliżej poznać kraj, a wiedzę miał niemałą.

Ukraina jest krajem pomników, w większości bardzo zadbanych i okazałych. Na zdjęciu pomnik Stepana Bandery w Truskawcu

Wnętrze cerkwi św. Jura w Drohobyczu (pochodzącej z przełomu XV i XVI wieku) - jednej z cenniejszych zabytków sakralnej architektury drewnianej ziemi lwowskiej

Jednak dopiero na następny dzień spełnić się miały moje pragnienia i w końcu miałam napawać się pięknem przyrody i górami! A tego właśnie potrzebowałam po ostatnim tygodniu spędzonym w miastach Ukrainy. Łukasz zaplanował, że wejdziemy na jeden ze szczytów - Lopate. Spieszyliśmy się trochę, bo niebo się ściemniało i istniała prawie stuprocentowa pewność, że będzie padało.
I tak powoli moja podróż dobiegała końca. Ostatnią noc na Ukrainie spędziłam we Lwowie -na dworcu, słuchając głosów burzy i zapierdzielających kropel deszczu. Do domu miałam wrócić jednak tylko na dwa dni, bo w planach była kolejna podróż; i ostatnie chwile przed studiami, które trzeba było jak najlepiej wykorzystać.

Szczyt

"Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia. Można pokonać alkoholizm, narkomanię, słabość do leków. Fascynacji górami nie można"


Czego się nauczyłam, jakie wnioski wyciągnęłam? Te pytania zadaję sobie w zasadzie po każdej podróży. Czy lepiej poznałam siebie? Raczej nie. Ale na pewno przemyślałam pewne sprawy i spojrzałam na życie z innej perspektywy. Czas na przemyślenia pozwolił mi także zebrać moje rozsypane skrawki zawziętości i determinacji i stawić czoła wszystkiemu, co planuję w przyszłości a także zrozumieć, że nie wszystko w życiu przychodzi na skinienie palcem. Będąc sama, odkryłam też, że brakuje mi nieco zwykłej codzienności, a rzadko tego doświadczałam w podróży. Do domu wracałam z uśmiechem, przygotowana na spacer z moim psem, spędzenie czasu z rodziną i w stajni; przy ukochanych zwierzętach. Jak już wspomniałam-miały być to jednak tylko dwa dni. Po prawie trzech tygodniach w podróży, już przygotowywałam się na kolejnego, krótszego tym razem tripa...:)

9 komentarzy:

  1. Bylam we Lwowie i bardzo mi sie podobalo!

    Pozdrawiam - http://izabiela.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne zdjęcia i zazdroszczę podróży.
    Ja wraz z chłopakiem zastanawiamy się właśnie nad Ukrainą, bo samochodem to i nie tak drogo, do granicy blisko. Jednak we dwójkę jakoś tak... samotnie. I ciągnie nas niesamowicie na Białoruś, tylko niestety trzeba mieć wizy.
    Cofnę się do poprzednich postów i może jednak spróbuje rozrysować jakiś plan podróży na Ukrainę :)

    https://szopit.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne zdjęcia! Można tylko pozazdrościć podróży! Pozdrawiam ♥
    wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdjęcia piękne, historia wspaniała ale najbardziej zazdroszczę Ci tego że planujesz, wstajesz i wyruszasz bo niestety ja tak nie potrafię. Chciałabym podróżować ale wciąż jestem uwięziona albo przez obowiązki albo przez pracę albo przez pieniądze. Nawet jeżeli miałabym taką możliwość, nie wiem czy odważyłabym się tak gdzieś wyruszyć. Nie wiem sama :)
    Pozdrawiam cieplutko myszko :*
    ayuna-chan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, bałabym się tak podróżować. Piękne góry.
    http://modoemi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Hello! Excellent post and very beautiful photos ♥
    I will be happy with the friendship of blogs ♥ Subscribe to your Google

    Look at GIVEAWAY
    Free coupons for a black Friday in Zaful

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, odważna jesteś i fajnie, że możesz poznawać ludzi z róznych krajów, ja chyba bym sie nie odważyła na takie przygody.
    Piękne widoki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jedna podróż, a ile wrażeń i wspomnień! Ja choć kocham podróżować, nie wiem czy miałabym tyle odwagi co ty. Piękne to złociste zdjęcie z góry, nazwa bloga straszni mi pasuje do twojej relacji z Ukrainy ;*
    malinowynotes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Odważna jesteś :), ja bym chyba nie pojechała sama w taką podróż, bez planów, chociaż noclegowych. Może gdybym była młodsza, to bym może zaryzykowała. Jednak Ty to zrobiłaś i najważniejsze, że poznałaś ludzi i zobaczyłaś, to co chciałaś tak myślę. Życzę dalszych podróży, które sobie wymarzyłaś. Pozdrawiam i dzięki za trzymanie kciuków. Jest lepiej, ale nie było boleśnie.

    OdpowiedzUsuń