niedziela, 21 grudnia 2014

Historia szczura

  Pewnego, czerwcowego wieczoru przyszedł na świat szczur. Podobnie, jak inne szczurze dzieci, był łysy i ślepy. Ruszał nieporadnie małymi łapkami, szukając bezpiecznej ostoi. Nie wiedział jeszcze, gdzie się znajduje i czym jest świat. Instynktownie szukał schronienia w matczynym dotyku. Przepychał się przez gromadkę swojego szczurzego rodzeństwa, by być jak najbliżej jej. Uderzał co chwilę swoim ciałkiem o szklaną powierzchnię, lecz nie zastanawiał się wtedy, co to takiego. Miał wszystko, czego potrzebuje mała istotka; jedzenie i obecność matki.
   Mijały dni, a szczurek zmieniał się z łysego, nieporadnego zwierzątka w świadomą, odczuwającą ból istotę. Jego ciało pokrywało coraz gęstsze futerko, oczy widziały już to, co go otacza. Między szczurzymi dziećmi nastały chwile kłótni i upominania się o względy mamy. Każde z nich chciało być najbardziej zauważone i docenione.
   Nastał dzień, w którym szczurek opuścił swoją ostoję, oazę bezpieczeństwa. Razem z rodzeństwem bez żadnego upomnienia opuścił przymusowo swoją mamę. Był jeszcze dzieckiem, płakał z tęsknoty, lecz otaczali go ślepcy, nie widzieli jego łez… Przez pryzmat metalowych krat widział przemieszczających się ludzi. Obserwowali całą szczurzą gromadkę i wtykali palce między pręty. Szczurek bał się bardziej, niż jego rodzeństwo, chował się w kącie małej klatki. Niekiedy słyszał słowa pogardy i zniesmaczenia : „fuj, szczury”. Nastał dzień, w którym człowiecze łapy wyciągnęły najśliczniejsze dziecko z gromadki, szaro-białą odważką samiczkę. Lubiła ona kontakt z człowiekiem i przy każdej okazji desperacko się go domagała. Znalazła więc swój dom, a szczurek nigdy więcej o niej nie słyszał. Zniknęła w podobny sposób reszta jego rodzeństwa. I został tylko on – szary, przerażony, bezradny…
   Mijały tygodnie, a szczurek bał się coraz bardziej, dniami chował się w drewnianym domku, tak aby nikt go nie widział, wieczorami wychodził po to, by zjeść swoją porcję jedzenia i rozprostować łapki. Trzymał się cichej nadziei, że w końcu nastanie kres jego cierpieniu. Pragnął oazy, którą tak szybko mu odebrali. Pragnął miłości i beztroski, towarzyszącej każdemu, szczęśliwemu dziecku, mimo że dzieckiem już nie był.
   Pojawił się pewnego razu wysoki chłopak. Rozmawiał z zapałem z dobrze znanym szczurkowi człowiekiem. Podeszli razem do jego małej klatki. Wystawił szczurek nosa z drewnianego domku, z cichą nadzieją, że nadszedł jego czas. Że znajdzie miłość i zainteresowanie, którego tak bardzo mu brakowało. Nieśmiało przyglądał się chłopakowi. Nie rozumiał jego słów, ale miał przeczucie, że to dzisiaj…że dzisiaj opuści to znienawidzone miejsce. Nie mylił się. Człowiecze ręce wyciągnęły go z klatki i włożyły do małego, plastikowego pudełka. Szczurek bał się coraz bardziej, jednocześnie odczuwał ulgę. Pragnął pokonać strach i być najlepszym szczurkiem, jakiego chłopak miał. Dojechał do nowego domu i czekał ze zniecierpliwieniem, aż malutkie pudełko zostanie otwarte. Zostało… Mały, bezbronny szczurek znowu poczuł na swoim ciele szklaną powierzchnię, tak bardzo kojarzącą mu się z mamą. Czyżby znowu ją miał? Czy znalazł się człowiek, chcący pomóc zrozpaczonemu szczurkowi? Nie… Obok nie było ciała matki. Była za to długa, sycząca istota. Przyglądała się z zaciekawieniem sparaliżowanemu ze strachu stworzeniu. Szczurek rozumiał. Instynktownie wiedział, co go czeka. Człowiek ukłuł go długim kijem, próbując sprawić, by był bardziej ruchliwy. Odskoczył szczurek od zadanego mu bólu. I nastał atak. Długi i bolesny. I zniknął szczurek w cierpieniu, w którym także się urodził. Nie dane mu było zasmakowanie dzieciństwa, nie dane mu było poznanie miłości… Umarło jedno z wielu…szczurzych dzieci…

2 komentarze:

  1. pięknie napisane, ale szalenie smutne, nawet mogłabym powiedzieć, że wzruszające, robi wrażenie! ;)
    pozdrawiam.
    http://poprostumadusia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie metaforyczne... Niektóre osoby z mojego otoczenia przypominają mi takie szczurze dzieci. Chociaż w takim szczurzym życiu niewiele zależy od szczura, to w prawdziwym życiu prawie na wszystko mamy wpływ, trzeba się odważyć. Brawo, mimo że historia niewesoła, to bardzo przemawiająca. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń