poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Mała Fatra; trzy szczyty, pierwsze górskie spotkanie z niedźwiedziem i nocleg w drewnianej chatce

"Dla mnie przygoda jest czymś w czym mogę brać aktywny udział, ale nie mam nad tym absolutnej kontroli"
_________________
   Góry mają to do siebie, że za każdym razem wyglądają nieco inaczej. Bywają przepełnione spokojem i pięknem; są wtedy słoneczne i pokazują się z najlepszej strony. Innym razem wierzchołki pokrywa mgła a zamiast pięknych widoków, zostajemy otoczeni aurą tajemniczości. Każda wizyta w górach daje nam coś innego, każda z nich obdarowuje nas innymi wrażeniami i myślami...

   Mala Fatra była naszym pierwszym przystankiem w podróży. Dojechaliśmy autostopem pod sam szlak na Wodospad Szutowski, gdzie udaliśmy się pierwszego dnia. Rozmowy z naszymi kierowcami prawie zawsze zaczynały się i kończyły tak samo; każdy z osobna ostrzegał nas przed niedźwiedziami, których rzekomo tutaj - w Małej Fatrze jest wyjątkowo dużo. Ludzie patrzyli na nasz namiot z jakimś politowaniem, jakby chcieli wywróżyć stuprocentowo pewne pojawienie się brunatnego towarzysza. Mimo że słyszałam już wiele razy o często występujących w jakimś miejscu niedźwiedziach, a sama nigdy nie zobaczyłam ani jednego, to te zwierzęta napawają mnie lekką obawą. Z natury omijają towarzystwo człowieka, jednak w ewentualnym kontakcie z nim potrafią być bardzo niebezpieczne. Postanowiliśmy ostatecznie nie dobierać do spania miejsc, w których ich wystąpienie byłoby wysoko prawdopodobne. Po wejściu na Wodospad Szutowski, zeszliśmy na dół i rozbiliśmy się w otoczeniu stada owieczek.

Szutowski wodospad

   Następnego dnia pogoda nie napawała optymizmem, było deszczowo i mgliście. Mimo to udaliśmy się po zapasy do sklepu i wyszliśmy w góry, chcąc dojść na najwyższy wierzchołek-Wielki Krywań. Początkowo droga wiodła przez las, gdzie przez długi czas nikogo nie spotkaliśmy. Szlak był mozolny i trochę męczący, dlatego postanowiliśmy odpocząć na jakimś przewalonym drzewie. Patrzyłam sobie na ścieżkę i wtedy zobaczyłam 'Jego'! Wielki i majestatyczny przebiegł nam drogę, pokazując się w całej okazałości. Poczułam lekki niepokój ale też pewnego rodzaju szczęście. Wielu ludzi ma z górami dużo większe doświadczenie niż my, a mimo to nigdy tego 'króla gór' nie zobaczyli. Zapisałam sobie we wspomnieniach kolejne przeżycie - pierwszy w życiu widok niedźwiedzia w jego naturalnym środowisku. Po chwilowym wielkim "wow", przyszła świadomość; "ej, wiesz, że musimy iść dalej tą drogą, którą on przed chwilą przebiegł?". Historie o agresywnych niedźwiedziach jednak wywarły trochę piętno na moim postrzeganiu tych zwierząt i jeszcze przez długi czas szłam, mając oczy dookoła głowy i bojąc się każdego szelestu. Kiedy wyszliśmy już z lasu i droga zrobiła się bardziej skalista, przyznaję - trochę odetchnęłam z ulgą. Wtedy też mgła robiła się coraz większa a deszcz padał coraz bardziej.
   Po dość długim marszu dotarliśmy na najwyższy szczyt, mający 1709m n.p.m. - Wielki Krywań. Droga była raczej łatwa i jedynym utrudnieniem była pogoda i nieco śliskie skały. Widoki żadne, mgła ustąpiła tylko na chwilę. Uświadomiłam sobie wtedy, że tak naprawdę widziałam już sporo górskich widoków i to nie one są najważniejsze w tych wyprawach. Stanowią tylko miły dodatek. Z Wielkiego Krywania udaliśmy się na niższy o 100 metrów Piekielnik a stamtąd na Mały Krywań. Dopiero tam zaczęły się  "schody". Nie było już widać kompletnie nic. Mgła spowiła wszystko i tak naprawdę przez długi czas nie wiedzieliśmy, czy dotarliśmy już na ten Mały Krywań i po prostu nie zauważyliśmy tabliczki czy powinniśmy szukać go dalej. Po długim czasie się udało - byliśmy na szczycie; cali przemoczeni, dodatkowo nie czułam prawie rąk i jedyne na co miałam ochotę to przebranie się i zjedzenie czegoś ciepłego. Przed nami jednak była długa droga w dół.

Chwilowa, bardzo krótka widoczność

   Schodząc zauważyliśmy drewnianą chatkę. Początkowo myśleliśmy, że jest zamknięta, jednak coś nas podkusiło, aby to sprawdzić. Okazało się, że drzwi były otwarte a chatka prawdopodobnie była jedną z tych, które stoją w górach dla przemoczonych i zmarźniętych podróżników...takich jak my. Zawsze marzyłam, żeby się w takiej chatce zatrzymać, jednak wcześniej nie miałam takiej okazji, przytrafiła się dopiero teraz. Zrobilismy prowizoryczne zamknięcie od wewnątrz (to chyba ten niedźwiedź namieszał nam w głowach:) i zjedliśmy kuskus z sosem, zrobiony na ognisku. W plecaku znalazłam jakieś ocalałe ciuchy; jedyne, które nie były przemoczone, a resztę wywiesiliśmy wszędzie gdzie się dało, mając nadzieję, że rano wyjdzie słońce i wszystko wyschnie. To był jeden z moich lepszych noclegów, mimo że może nie było najwygodniej, bo spaliśmy na drewnianej podłodze to jednak miało to w sobie jakiś urok - drewniana chatka w otoczeniu gór, w której byliśmy tylko my a w obrębie wielu kilometrów nikogo. 
   Rano wyszło upragnione słońce. Przewiesiliśmy nasze ciuchy na zewnątrz, a ja umyłam włosy w lodowatym źródełku. Po jakimś czasie przyszli ludzie, którzy z chatką byli bardziej zeznajomieni niż my. Spytali nas czy w niej spaliśmy i czy wszystko było dobrze, po czym szczęśliwi nalali nam po kieliszku jakiegoś trunku. Spędziliśmy z nimi trochę czasu, po czym udaliśmy się na jagody, których przed chatką było pełno - a było to nasze jedyne śniadanie, bo zapasy, niestety, się skończyły. Wszystko zdążyło nam wyschnąć, a my spakowaliśmy się i udaliśmy w dalszą drogę na dół.





   W Małej Fatrze, mimo fatalnej pogody, spędziliśmy miłe chwile. Siedziałam sobie przed tą "naszą" chatką i myślałam o tym, że właśnie tutaj - na łonie natury, w otoczeniu zwierząt i w odizolowaniu od tłumów, czuję się całkiem swobodnie. I, co może trochę dziwne - chyba dużo bezpieczniej, niż na dole...

3 komentarze:

  1. Piękna historia, cudowna przygoda na pewno pozostawi w głowie wspaniałe wspomnienia :) Ja nie byłam w górach, może odwiedzę je w przyszłym roku bo w tym zdecydowałam się na polskie morze :) ale za to dwie moje koleżanki były, w różnym czasie bo jedna w zeszłym miesiącu a jedna w tym miesiącu i obie mi opowiadały że również widziały niedźwiedzia :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow , na pewno niesamowicie było zobaczyc niedźwiedzia, choć powiem szczerze, że nie wiem czy bym chciała. Ale wspomnienie zostanie z Tobą na zawsze :)
    Cudowne klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedźwiedź piękne zwierzę, ale twarzą w twarz nie chciałabym się spotkać. Z pewnej odległości jednak przeżycie musiało być niesamowite! :)
    Mój blog-klik

    OdpowiedzUsuń