_________________________________________________
Nasza droga na "Dach Bałkanów" rozpoczęła się w zasadzie kilka dni przed wejściem na szlak. I właśnie te momenty - spędzone na autostradzie w Serbii, podczas łapania stopa - były najtrudniejszymi momentami podróży. Przed samą serbską granicą, złapaliśmy bardzo dziwnego kierowcę, który okazał się przerażonym emigrantem. Niby chciał nas zabrać, ale jednocześnie bał się faktu, że jedziemy z nim. Początkowo chciał zobaczyć naszą zawartość plecaka, po czym z niewiadomych przyczyn wyrzucił nam zapałki. Jednym z pierwszych pytań jakie nam zadał, było "macie problem z policją?", a gdy odpowiedzieliśmy, że nie, to nie uwierzył, mówiąc, że pyta o to tylko dlatego, bo chce nam pomóc. Zaczęło się robić dziwnie, bo pytanie o policję powtarzało się kilkukrotnie. Później spytał, że skoro nie uciekamy przed policją i nie mamy z nią żadnych problemów, to gdzie my tak właściwie jedziemy, a gdy powiedzieliśmy, że na najwyższy szczyt Bułgarii, to spojrzał na nas z nieukrywanym zdziwieniem; "WHY?!". W końcu zasugerowaliśmy mu, że przejdziemy serbską granicą pieszo i nie będziemy robić kłopotu i zauważyliśmy, że początkowo nie chciał nas wypuścić i próbował namówić nas, żebyśmy zostali. W końcu jednak z lekką ulgą opuściliśmy tego dziwnego kierowcę i przeszliśmy granicę pieszo. Był to dopiero początek "serbskiej przygody". Później spędziliśmy długie godziny na stacjach przy autostradzie lub na samej autostradzie, próbując łapać na Bułgarię. Większość kierowców było Turkami, którzy wracali na wakacje do kraju. Całe ich samochody były obładowane więc nawet nie mieli jak nas zabrać. Z dnia na dzień było coraz gorzej a jednego dnia nie przejechaliśmy nawet kilometra. Tragedia. Jedynym moim pragnieniem było to, aby znaleźć się już w Bułgarii. Dojechaliśmy tam po czterech dniach. Na granicy zabrał nas autobus, w którym jechała turecka wycieczka. Poczęstowali nas jedzeniem i dali zapas zupek chińskich. To był dzień, w którym w końcu odetchnęłam z ulgą. Byliśmy w Bułgarii.Szlak na najwyższy szczyt Bułgarii oraz całego Półwyspu Bałkańskiego (2925m n.p.m.) rozpoczyna się w turystycznej miejscowości Borovets. Tam też działa kolejka górska, która wjeżdża na wysokość 2369m n.p.m., i którą masowo wjeżdżają tłumy turystów, aby ułatwić sobie zdobycie szczytu. My zgodnie stwierdziliśmy, że od początku do końca trasę pokonamy na własnych nogach. Wyszliśmy z rana i początkowo przez długi czas szliśmy mozolnie przez las, odkrywając że nazwa pasma górskiego - Riła, faktycznie może oznaczać "góry pełne wody". Musieliśmy po tej wodzie deptać, bo płynęła przez główne ścieżki i ciężko było ją ominąć. Niedługo po wyjściu z lasu dotarliśmy do schroniska zwanego "Musała" znajdującego się na wysokości 2389m n.p.m. i wtedy dopiero zaczęliśmy spotykać ludzi (czyli wszystkich tych, którzy chwilę przedtem wysiedli z kolejki). Nabraliśmy wody do butelek i zjedliśmy kanapki. Bardzo szybko nadeszło załamanie pogody. Początkowo dobrze widoczne jeziorko, spowiła mgła, słychać też było grzmoty i zrobiło się bardzo zimno. Mimo to postanowiliśmy dotrzeć do następnego punktu, czyli schronu znajdującego się na wysokości 2720m n.p.m.
Okolice schroniska "Musała"
Mgliście i ponuro...
A tutaj szukaliśmy czegoś, co pomogłoby w rozpaleniu ogniska...znaleźliśmy starą deskę, która nie była całkowicie przemoczona.
Obudziło nas słońce. Dopiero po porannym wyjrzeniu z namiotu, dowiedzieliśmy się w jakiej dokładnie okolicy spaliśmy. Wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż wieczorem. Po mgle nie było ani śladu. Tylko słońce i piękne widoki. Zostało nam ostatnie podejście na szczyt. Nie było technicznie trudne. Mimo wysokości, góra była łatwiejsza od wielu niższych, na których byłam. Na szczycie nie spędziliśmy dużo czasu, chwilę napawaliśmy się widokami i ruszyliśmy w dalszą drogę. Postanowiliśmy udać się granią przed siebie, zbliżając się powoli do zejścia. Tego dnia udało nam się zobaczyć piękną kozicę, która wyskoczyła przed nami i zwinnie zbiegła po prawie pionowej ścianie w dół. Takie widoki są niesamowite i uświadamiają mi o niezwykłości świata. Wieczorem rozbiliśmy się jeszcze w górach, chociaż już dużo niżej, a następnego dnia dostaliśmy się do Samokowa i zjedliśmy pyszne pieczone ziemniaki z Billi (jedzenie zawsze smakuje lepiej po kilkudniowej wyprawie). Planowaliśmy dalszą drogę i następny punkt, którym miała być Rumunia.
Rano okazało się, że spaliśmy w całkiem ładnej okolicy...
Widoki w drodze na szczyt
Najwyższy szczyt Bałkanów zdobyty
Spacer granią
_________________________________
"Góry dają człowiekowi, poprzez zdobywanie wzniesień nieograniczony kontakt z przyrodą- poczucie wewnętrznego wyzwolenia, oczyszczenia, niezależności..."
Piękne widoki.
OdpowiedzUsuńCo do ,,dziwnego kierowcy" też bym się przestraszyła. Może miał cos na myśli... ciekawe. Aczkolwiek najważniejsze, że nikomu nic się nie stało :)
Pozdrawiam.