"Żadna inna rzecz nie da ci tyle wolności co pasja. Szczęście, które dostajesz zupełnie za darmo"...
_____________________________________
W ostatnim roku przeżyłam okres, w którym porzuciłam wszelakie marzenia, plany, ambicje, zatrzymałam się na pewnym etapie życia i, nie zdając sobie z tego sprawy - uzależniłam się od kogoś. Uświadamiałam wszystkich, jak ważna jest wolność, a sama wolna nie byłam. Pękło coś we mnie dopiero w chwili, gdy zakończyłam jedną z relacji, która napełniała mnie toksynami. Dawno, baaardzo dawno nie czułam się tak wolna i szczęśliwa, jak teraz - gdy samodzielnie mogę podejmować każdą decyzję. A co najważniejsze - dopiero w tym momencie zyskałam tak ogromną pewność siebie, której nie miałam nigdy wcześniej. Dopiero teraz odkryłam kim jestem, poznałam dużo nowych ludzi i otworzyłam się na...życie. Nie będę rozpisywać się na temat banałów, szczegółów ani innych tego typu spraw. Pewnego poranka po prostu wstałam, spakowałam się i wyszłam z domu. I takiej odwagi, siły i poczucia wolności nie czułam chyba nigdy. Tego wieczoru siedziałam i myślałam nad różnymi sprawami i doszłam do wniosku, że to idealna pora, aby gdzieś wyruszyć. Idealna pora, aby pierwszy raz zrobić to bez nikogo przy boku. No i nie do końca tak było... Mimo że z domu wyszłam sama, w podróży nie byłam praktycznie ani przez chwilę samotna. Już od pierwszej chwili zauważyłam najbardziej widoczne różnice między podróżowaniem samemu, a podróżowaniem z kimś. Gdy pytałam ludzi o drogę, nie odpowiadali mi tylko "idź prosto, a potem w prawo", udostępniali mi internet, żebym miała dojście do map, dzwonili do znajomych, odprowadzali mnie...słyszałam wiele razy, jak bardzo odważna jestem i jak bardzo się dziwią. Poza plusami były minusy - oczywiście takie, że nigdy nie wiesz do końca jakie są zamiary...czy chcą ci pomóc, bo odczuwają taką potrzebę i chcą tylko porozmawiać, czy biorą cię, bo jesteś dziewczyną i masz cycki...
Stojąc pierwszy raz na drodze w Obornikach i łapiąc stopa, czułam się trochę dziwnie. Zawsze miałam to do siebie, że podróżując z kimś, zdawałam się trochę na tą drugą osobę; to ona myślała, w którą stronę iść i gdzie łapać:) Obawiałam się, że sama będę nieco zakręcona i jak to przystało na kobietę - pomylę kierunki. Wcale jednak nie byłam tak zamotana, jak przypuszczałam. Dwoma stopami pojechałam do Kiszkowa, skąd zabrał mnie kierowca jadący tirem na Włochy. Pierwszego dnia jechaliśmy niedługo - kończył się limit jazdy, nie wyjechaliśmy jeszcze z Polski, na drugi dzień miał być załadunek. I tak właśnie spędziłam pierwszą w życiu noc śpiąc w ciężarówce, zasnęłam momentalnie, zniknęły już wszelkie niepokoje i powtarzałam sobie w myślach tylko jedno : "jesteś zajebiście silna i odważna, dlaczego do tej pory tego nie dostrzegłaś?".
Wieczory w tirze ;p
Drugiego dnia zaraz po załadunku ruszyliśmy dalej, dojeżdżając do Austrii, później już tylko bliżej Włoch. Siedziałam, podziwiałam widoki wysokich gór i napawałam się pewnego rodzaju spokojem. Teraz dopiero byłam prawdziwie wolna, przyszło mi na myśl : "nadrabiam wszystko, czego nie zrobiłam wcześniej, a powinnam". Wyjazd był tylko początkiem, małą cegiełką do tego, aby spędzić moje życie w 100% tak jak chcę. Teraz wiem, że my - ludzie, tak naprawdę powinniśmy słuchać siebie, bo tylko my sami wiemy co jest dla nas najlepsze, tylko my sami wiemy, co może nam dać spełnienie i szczęście.
Przystanek w Austrii
Alpy...
Na miejscu wzięłam rower, pożyczony przez kierowcę i udałam się na zwiedzanie. Uciekłam na chwilę od polskiej pogody i smażyłam się w prawie czterdziestostopniowym upale, przejeżdżając przez rozległe pola, na których rosły różnorodne owoce. Po drodze zagadywali do mnie Włosi, machali mi z samochodów i uśmiechali się do mnie, a po 18 zapełniane były każde bary w okolicy i zaczynał się "miły gwar", gdy połowa miasteczka spotykała się na winie. Czas płynął jakoś wolno...
Co czuję? Że rozpoczęłam coś zupełnie nowego w swoim życiu. Że zaczęłam widzieć siebie w zupełnie innym świetle i że do tej pory nie byłam gotowa na angażowanie się w cokolwiek, że kocham moją niezależność i jak najdłużej chcę być i trwać w tym co jest teraz. Korzystam z dni...i w każdym z osobna widzę wiele pozytywów, których wcześniej nie dostrzegałam, bo założyłam na oczy klapki ograniczające pole widzenia. Życie jest piękne i tego się dzisiaj trzymam.