I tak właśnie zatapiamy się w marzeniach, nie realizując ich, bo za bardzo lubimy marzyć, aby móc je stracić.
______________________________________________
Dojechałam do Tarnopolu w południe, ale już wtedy, nie przejmując się za bardzo noclegiem, poszłam zwiedzać miasto. I niewątpliwie był to mój błąd; z moim zorganizowaniem bywa różnie. Gdy doszłam na tzw. Staw Tarnopolski (jezioro w centrum miasta), spędziłam tam sporo czasu, napawając się cudowną samotnością i pięknym widokiem. Zatopiłam się w marzeniach i planach na najbliższy czas.
"Staw Tarnopolski"
I tak nastał wieczór, a ja zostałam bez noclegu. Zaczęłam więc krążyć nieco bezcelowo po mieście, aż trafiłam na dworzec autobusowy, gdzie usiadłam trochę zrezygnowana i, jako że przeszłam już bardzo dużo kilometrów, postanowiłam że zostanę tam do rana. I tak oto poznałam Ivana! Ivan jest Ukraińcem, który dużo czasu spędził w Polsce, pracując przy zbiorach owoców. Miał wielogodzinny postój w Tarnopolu, więc stwierdził, że się mną zaopiekuje! I rzeczywiście się opiekował (przechodząc przez ulicę, po kilka razy powtarzał mi, że mam uważać i się go trzymać!). Przegadaliśmy w zasadzie całą noc, zmrużyłam oko na niecałą godzinę, ale nie czułam jakoś szczególnie mojego zmęczenia. Gdy Ivan pojechał, udałam się na poszukiwania wi-fi i znalazłam nocleg. Jedynym problemem było to, że hostel znajdował się na obrzeżach i miałam do niego około 10 kilometrów. "No cóż-idziemy! Po nieprzespanej nocy, wielokilometrowy marsz jest tym, czego potrzebuję!". A gdy doszłam-padłam. Dosłownie, padłam na łóżko i przespałam kilka godzin, a potem stwierdziłam, że warto zrobić pranie, mimo że do następnego dnia i tak nie wyschnie. A po praniu...znowu poszłam spać! Nie czułam jednak, że zmarnowałam ten dzień. Dobrze było odpocząć.
Droga do hostelu
"Zrozumieć Ukrainę"... Ten akurat psiak został przy mnie wyrzucony z samochodu. Podszedł, przytulił się i poszedł dalej. I nie było to raczej niczym nadzwyczajnym. Problem bezdomności na Ukrainie istnieje na ogromną skalę, psy trzymają się w małych stadach i Ukraińcy niestety zazwyczaj nie są pozytywnie do nich nastawieni, bo te nierzadko atakują.
Ukraińskie "targi uliczne", gdzie sprzedawane są produkty z własnych, przydomowych gospodarstw, polecam coś kupić;)
Na drugi dzień umówiona byłam z Łukaszem, z którym pojechać miałam do Truskawca, a następnie udać się w góry. Gdzieś tam wewnątrz mnie tkwił drobny niepokój, jako że ostatnia osoba, którą poznałam na grupie autostopowiczów, nie okazała się zbyt słowna, uczciwa i "w porządku". Jednak już po kilku chwilach okazało się, że z Łukaszem jest inaczej. Jako że na miejsce zajechaliśmy późno, pierwszy wieczór spędziliśmy oglądając film, a na drugi poszliśmy zwiedzać Truskawiec, zahaczając także o pobliski Drohobycz-miasto urodzenia Bruno Schulza (jak się okazało-krążyli tam ludzie, które przyjechali tam właśnie w celu "szukania śladów autora"). Jako że Łukasz spędził na Ukrainie już sporo czasu, zebrałam od niego kilka ciekawych informacji i udało mi się bliżej poznać kraj, a wiedzę miał niemałą.
Ukraina jest krajem pomników, w większości bardzo zadbanych i okazałych. Na zdjęciu pomnik Stepana Bandery w Truskawcu
Wnętrze cerkwi św. Jura w Drohobyczu (pochodzącej z przełomu XV i XVI wieku) - jednej z cenniejszych zabytków sakralnej architektury drewnianej ziemi lwowskiej
Jednak dopiero na następny dzień spełnić się miały moje pragnienia i w końcu miałam napawać się pięknem przyrody i górami! A tego właśnie potrzebowałam po ostatnim tygodniu spędzonym w miastach Ukrainy. Łukasz zaplanował, że wejdziemy na jeden ze szczytów - Lopate. Spieszyliśmy się trochę, bo niebo się ściemniało i istniała prawie stuprocentowa pewność, że będzie padało.
I tak powoli moja podróż dobiegała końca. Ostatnią noc na Ukrainie spędziłam we Lwowie -na dworcu, słuchając głosów burzy i zapierdzielających kropel deszczu. Do domu miałam wrócić jednak tylko na dwa dni, bo w planach była kolejna podróż; i ostatnie chwile przed studiami, które trzeba było jak najlepiej wykorzystać.
Szczyt
"Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia. Można pokonać alkoholizm, narkomanię, słabość do leków. Fascynacji górami nie można"
Bylam we Lwowie i bardzo mi sie podobalo!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - http://izabiela.pl/
Śliczne zdjęcia i zazdroszczę podróży.
OdpowiedzUsuńJa wraz z chłopakiem zastanawiamy się właśnie nad Ukrainą, bo samochodem to i nie tak drogo, do granicy blisko. Jednak we dwójkę jakoś tak... samotnie. I ciągnie nas niesamowicie na Białoruś, tylko niestety trzeba mieć wizy.
Cofnę się do poprzednich postów i może jednak spróbuje rozrysować jakiś plan podróży na Ukrainę :)
https://szopit.blogspot.com
Świetne zdjęcia! Można tylko pozazdrościć podróży! Pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńwy-stardoll.blogspot.com
Zdjęcia piękne, historia wspaniała ale najbardziej zazdroszczę Ci tego że planujesz, wstajesz i wyruszasz bo niestety ja tak nie potrafię. Chciałabym podróżować ale wciąż jestem uwięziona albo przez obowiązki albo przez pracę albo przez pieniądze. Nawet jeżeli miałabym taką możliwość, nie wiem czy odważyłabym się tak gdzieś wyruszyć. Nie wiem sama :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko myszko :*
ayuna-chan.blogspot.com
Wow, bałabym się tak podróżować. Piękne góry.
OdpowiedzUsuńhttp://modoemi.blogspot.com
Hello! Excellent post and very beautiful photos ♥
OdpowiedzUsuńI will be happy with the friendship of blogs ♥ Subscribe to your Google
Look at GIVEAWAY
Free coupons for a black Friday in Zaful
Wow, odważna jesteś i fajnie, że możesz poznawać ludzi z róznych krajów, ja chyba bym sie nie odważyła na takie przygody.
OdpowiedzUsuńPiękne widoki :)
Jedna podróż, a ile wrażeń i wspomnień! Ja choć kocham podróżować, nie wiem czy miałabym tyle odwagi co ty. Piękne to złociste zdjęcie z góry, nazwa bloga straszni mi pasuje do twojej relacji z Ukrainy ;*
OdpowiedzUsuńmalinowynotes.blogspot.com
Odważna jesteś :), ja bym chyba nie pojechała sama w taką podróż, bez planów, chociaż noclegowych. Może gdybym była młodsza, to bym może zaryzykowała. Jednak Ty to zrobiłaś i najważniejsze, że poznałaś ludzi i zobaczyłaś, to co chciałaś tak myślę. Życzę dalszych podróży, które sobie wymarzyłaś. Pozdrawiam i dzięki za trzymanie kciuków. Jest lepiej, ale nie było boleśnie.
OdpowiedzUsuń